Transporter wiklinowy - wady i zalety

Osoby, które adoptują od nas koty zachwycają się transporterami wiklinowymi. Taki transporter ładnie wygląda w mieszkaniu. Kot może w nim spać.
Odradzamy zakup takiego transportera, chyba że chcemy go używać tylko w domu jako spanie dla kota albo po prostu ozdoba.

Transportery takie niestety nie są trwałe. Szybko się niszczą. Najpierw urywają się drzwiczki i ich zamknięcie.
Czasem widzimy jak osoba przychodzi do lecznicy z kotem w wiklinowym transporterze z drzwiczkami oplątanymi sznurkami i długo je w gabinecie rozwiązuje a potem zawiązuje.

Kiedyś pewna pani prosiła jedną z wolontariuszek o przechowanie dzikiej kotki po sterylizacji. Potem przyszła odebrać kotkę z transporterem wiklinowym z oberwanym zamknięciem. Obwiązała drzwiczki sznurkami. Pare kroków za drzwiami kotka zaczęła się szamotać, rozepchneła drzwiczki łebkiem i uciekła. Nie ma żadnych szans aby taką kotkę odnaleźć.
Kotka powinna wrócić na miejsce gdzie żyła, które zna, gdzie ma stałe miejsce karmienia. Niestety ta kotka znalazła się w nowym miejscu, w nieznanej okolicy, ponadto w dzielnicy willowej gdzie nikt kotów nie dokarmia, gdyż ludzie zabraniają karmienia kotów na ich posesjach.

Przestrzegamy również przed wożeniem kotów w samochodzie w transporterze wiklinowym. Jedna z naszych znajomych wiozła kota w wiklinowym transporterze z okrągłą metalową kratką. Zamknięcie wydawało się solidne. Kot wyszedł z niego w ciągu 20 minut i w czasie jazdy wędrował po samochodzie. Nie trzeba mówić jakie to stwarza niebezpieczeństwo wypadku.

Jeśli mamy w domu wiklinowe kosze lub budki, będące dla kota spaniem i ozdobą domu, dobrze jest aby nie stały na drodze skoku kota. Jeśli kot zeskakuje na taki kosz z wyższego mebla, lub odbija się od kosza wskakując wyżej, to niestety żywot wiklinowej ozdoby będzie krótki. Bardzo szybko na jego sklepieniu pojawi się przerzedzenia a potem dziura i rzecz będzie do wyrzucenia.

2 Comments
  1. Z tymi transporterkami to warto zerknąć jak to jest wykonane. Naprawa jest łatwa no chyba że się nie ma kleszczyków i pewnej ręki. Mam taki transporterek kupiony jeszcze dla rocznej kotki syberyjskiej która jednak była zbyt dzika by mogła zostać i wróciła do hodowli, a mój portfel bardzo na tym stracił. Transporterek który mam to największa możliwa wersja (50x36x40). Drzwiczki są stalowe, a mocowanie to dwa dobrze umocowane uchwyty stalowe zamocowane na solidnej wiklinie. Pierwszą próbę przeszedł kosz podczas odwożenia kotki do hodowcy kiedy to bardzo zła kicia szarpała kosz jak tylko mogła i bardzo miałczała.
    Później transporter stał się domem dla moich dwóch kotów dachowych zabranych od pewnej miłej rodziny z pod mojego miasta. W ciągu 3 lat użytkowania jedyne co się zepsuło to urwała się rączka, kiedy chciałem przenieść oba ważące wtedy po 4 i 6 kg koty do oddalonego o 500m weterynarza. Poprostu rączka z wikliny była zbyt słaba by wytrzymać taki ciężar. Proszę mi nie mówić, że nosząc małego kotka do 4kg można tę rączkę urwać. No chyba że ktoś nie szanuje transporterka.
    Kosz przeżył próby użycia go jako drapaka, wyrywanie wystających kawałków wikliny itp. Mam go już 3 lata i trzyma się świetnie. Drzwiczki się zamykają i wszystko działa. Jedyna korekta którą warto robić po pierwszym roku użytkowania to lekkie doginanie uchwytu od drzwiczek (w samych drzwiczkach, bo tego na kontenerku nie dotykamy) w razie gdyby wiklina trochę się odgięła. Bo jak się okazuje wiklina może trochę pracować kiedy w środku siedzi ciekawski kotek.
    Jeśli chodzi o transport to niesiemy koszyk w obu rękach jak dużą miskę i nie ma problemów. Dla pań o delikatnych rękach nie zalecam tego typu koszy, ale dla faceta to bez różnicy. Kosz można nieść jedną ręką trzymając za koniec kratki i górę kosza, wtedy rozkład sił jest taki, że spokojnie utrzyma nawet dwa koty. Tyle że ja osobiście nie jestem kulturystą i noszenie ważących obecnie 4,8 i 6,8 kotów w jednej ręce mi się nie uśmiecha. Do weterynarza regularnie noszę koty w kontenerku. Tak samo do biura czy na działkę. To jest ich przenośny dom w którym czują się bezpiecznie. Po co kupować szajsowaty transporterek z plastiku który przypomina kuwetę.
    Niech każdy sam zastanowi się co warto kupić. Kontenerek wiklinowy od producenta będzie wydatkiem ok. 60zł + wysyłka. Natomiast w sklepie zoologicznym lub na allegro zapłacimy za to dwa razy tyle. Później można go postawić w mieszkaniu i nie będzie go oszpecać. Kot będzie miał gdzie spać a bezpieczny transport kota w tym transporterku jest możliwy. Ważne tylko by nie kupować tych transporterków z wiklinowymi drzwiczkami one są nie trwałe. Kot powinien mieć pogląd na to co się dzieje wokoło wtedy się trochę uspokaja (tak mają moje ciekawskie koty). Poza tym wszystkie ruchome i przenoszące ciężar elementy muszą być ze specjalnego materiału lub metalu. Nie stosujemy rzemyków i wikliny ani żadnych sznurków itp. Jeśli kot umie otworzyć drzwiczki to trzeba dogiąć lekko klamrę od drzwiczek (prawą) i wtedy już nie otworzy klatki.
    Z drugiej strony jak ktoś ma bardzo zestresowanego kota to tani plastikowy kontenerek może mu się sprawdzać, bo jak się kot po operacji zesika na kontenerku wiklinowym to trzeba go później kłaść na siatkach plastikowych i na ręczniku by mieć jak go przenieść. Moje koty przeszły pomyślnie różne zabiegi i lubią swój kontenerek. Obecnie chcę kupić jeszcze jeden tak by każdy kot miał swój. Po waszym artykule można by wnioskować, że wiklinowy kontenerek jest tylko stratą kasy, ale tak nie jest. Ze swojej strony polecam kontenerki z wykliny. Ostatnio nawet widziałem coś w rodzaju kosza wiklinowego z klatką metalową na górze. To też może być fajne rozwiązanie. Kosze wiklinowe takie do żywności potrafią wytrzymywać bardzo duże obciążenia i nie urwą się pod ciężarem ciężkiego kota. Jedynie te sprzedawane kontenerki dla kotów mają słabe rączki wiklinowe, ich mocowanie nie jest optymalne bo ciężar nie rozkłada się na całej konstrukcji a jedynie punktowo więc to jest kwestia czasu kiedy się urwie.

  2. To prawda, to kwestia wykonania, jeśli kupuje się ozdobę za grosze, to tak jest, w ozdobnych koszach ucha też odlecą. Ja używam kosza wiklinowego na co dzień i jakoś do tej pory, mimo dużych ciężarów, jakie w nim taszczę, nic się nigdy nie urwało. Bo w dobrym koszu nie ma prawa się urwać. Nie mówimy o chińskim badziewiu. Złe doświadczenia można mieć z na pozór dobrym, dużym, plastikowym kontenerem, z metalowym zamknięciem, nawet zupełnie nieduży kot potrafił wyjąć kratkę z zawiasów, zapięcie trzymało, zawiasy nie.

Skomentuj Ans

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *