Chora koteczka za parkanem

W niedziele zadzwoniła do mnie znajoma karmicielka. Miała problem – na jednej z posesji na Żoliborzu żyje kotka z kociętami. Jeden z kociaków od 2 dni leżał chory. Nie wiadomo było co mu jest. Koty te karmi mieszkająca niedaleko starsza pani.
kotek leżał bez ruchu otoczony kłębami much. Posesja zamknięta, nikogo nie ma, a 2 starsze panie nie były w stanie przełazić przez parkan. Znajoma poprosiła mnie. Nie jestem pierwszej młodości ale dość sprawna. Też perspektywa przechodzenia przez płot nie podobała mi się, ale coś trzeba było zrobić.
Poleciałam tam. Panie karmicielki już tam były. Przechodził akurat młody chłopak z ojcem. Jak zobaczył chorego kotka zadeklarował, że przejdzie przez płot. Asekurowany przez ojca przeszedł i podał nam kociaka.
Okazało się, że maluch żyje. Pojechałyśmy natychmiast do lecznicy całodobowej. Okazało się, że jest to koteczka (tradycyjna buraska marmurka). Nie znaleziono, żadnych złamań. Diagnoza – zaawansowany koci katar. Maluszek dostał antybiotyk.
Moja znajoma zabrała kociaczka do siebie.
Jedna zaniepokoiła ją przekrzywiona główka kociaka.
Następnego dnia zawiozła malucha do lecznicy, która ma umowę z gminą. Koteczka została w lecznicy w szpitaliku. Kotek ma się dobrze, dochodzi do siebie, dobrze je. Ale przekrzywiona główka nie została jeszcze zdiagnozowana. Moja znajoma odwiedza malucha i dowiaduje się o jej zdrowie.

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *