Minęło już trochę czasu od tragicznej choroby kotka Milkiego. Na dzień dzisiejszy mamy bardzo dobre wiadomości. Kocurek Milki, mimo wieku i po ciężkiej chorobie jest w dobrej formie. Ostatnie badanie krwi pokazały, że cofnęła się znacznie kreatynina i mocznik całkowicie. Również anemia zaczęła się cofać. Ostanie badanie, echo serca wykazało, że kotek nie ma już wody w opłucnej, i że serduszko nie jest dodatkowo uszkodzone, nawet się poprawiło, chociaż z racji wieku nie jest jak dzwon Zygmunta. Dr Niziołek był ogromnie zaskoczony tak pozytywnym stanem zdrowia, pamiętając, że kotek nie był w stanie chodzić o własnych siłach. Nadal dostaje leki ale tylko 1/2 z poprzedniej dawki – Vetmedin 1.25 oraz Benefortin 5mg. – oba leki po ½ raz dziennie i co 4 dni 1/4 Furosemidu 40 mg. Apetyt ma w normie, chociaż zdecydowanie więcej zje lub się napije kiedy ma podstawione jedzenie kilka razy dziennie i jest jednocześnie głaskany. Radzi sobie całkiem dobrze, chociaż bardzo się obawiałam, że może sobie nie poradzić z powodu bardzo słabego widzenia, było też podejrzenie, że nie widzi. Oczywiście, nie jest to ten sam Milki jeśli chodzi o sprawność. Jest bardziej ostrożny, nie wskakuje wysoko jak wcześniej. Niemalże jak rakieta wybiega na zamknięty korytarz i zwiedza go z dumnie uniesionym ogonkiem do góry trzeszcząc po swojemu. Niestety całkowicie wzroku nie odzyskał, być może z czasem jednak się jeszcze poprawi, lekko kuleje na lewą tylną łapkę i od czasu do czasu zadrży mu delikatnie główka. Nadal uwielbia kiedy jest czule głaskany i kiedy szeptem, tuż za uszkiem mówię do niego kocham, kocham, wówczas mruczy i przeciąga się bardzo zrelaksowany. Nieustająco widać jak bardzo Milki chciałby być tym jednym jedynym. Przychodzi do łóżka i kładzie się bliziutko człowieka licząc na dodatkowe przytulanie, które oczywiście otrzymuje.